Wychowując do przyszłości

Każdy kto wychowuje dzieci powinien w mniejszym lub większym stopniu interesować się przyszłością. Mam jednak wrażenie, że wielu rodziców unika tematu lub zajmuje się nim powierzchownie. Zastanawiam się co może być przyczyną i jak to zmienić.

Zadałam sobie kiedyś pytanie: „Czego chcę nauczyć moich dzieci”. Nie: „Jaką chcę im przekazać wiedzę”. Ale: „W co chcę ich wyposażyć na przyszłość”? Spisałam swoje przemyślenia w kilku punktach. I od czasu do czasu do nich zaglądam. Szczególnie w trudniejszych momentach. Na przykład wtedy, gdy jestem zmęczona kłótnią o jakieś drobiazgi. Żeby przypomnieć sobie, o co w tym wszystkim chodzi i czy ta rzecz, o którą się kłócimy, naprawdę ma znaczenie w szerszym kontekście. 

Manifest Pop-Up Home School

Poniżej przedstawiam ten nasz manifest. Jestem ciekawa czy masz coś podobnego i czy nasze cele są zbieżne. Jeśli chcesz się ze mną podzielić (będzie mi bardzo miło) napisz na: niespieszne@wydawnictwo.pl

Uczeń Pop-Up Home School:

  • ma kontakt ze światem fizycznym i swoim ciałem;
  • zadaje pytania, sprawdza źródła, krytycznie myśli;
  • jest tolerancyjny i otwarty;
  • widzi powiązania, podchodzi do zagadnień interdyscyplinarnie;
  • pogłębia temat, rozumie kontekst, nie zadawala się płytkimi odpowiedziami;
  • jest przedsiębiorczy i wierzy w siebie;
  • jest wrażliwy na los innych istot;
  • potrafi zorganizować się w czasie i przestrzeni;
  • żyje zgodnie ze swoim naturalnym rytmem;
  • zadaje sobie Wielkie Pytania. 

Chyba nie muszę dodawać (a może właśnie muszę), że to nasz cel, marzenie, a nie stan obecny ;). 

Wychowując do przyszłości

Powyższy tekst opublikowałam w jednym z naszych Niusletterów. A później ruszyłam na naszym profilu na Instagramie z cyklem postów Wychowując do przyszłości. Napisałam do kilku osób wiadomość o treści: Każdy kto wychowuje dzieci powinien w mniejszym lub większym stopniu interesować się przyszłością. Mam jednak wrażenie, że wielu rodziców unika tematu lub zajmuje się nim powierzchownie. Zastanawiam się co może być przyczyną i jak to zmienić. A oto co dostałam w odpowiedzi:

Natalia Mizerska @nataliamizerska

Wielu rodziców łączy sukces zawodowy z sukcesami w szkole, natomiast widać też, że rodzice są coraz bardziej świadomi w wielu aspektach i dokonują innych wyborów niż pokolenie naszych rodziców. Skąd te zmiany? Różnymi kanałami, głównie przez media, docierają do nas strzępki informacji o rozwoju, wychowaniu i przyszłości dzieci. Problem jednak w tym, że to tylko strzępki, a ludzie nie szukają informacji, bo wydaje im się, że już wszystko w danym temacie wiedzą.

Nasze dzieci uczą się dla świata za 15-20 lat! Szacuje się, że nawet 70% obecnych uczniów szkół podstawowych będzie pracowało w zawodach, które dziś jeszcze nie istnieją. Żeby przygotować dziecko na życie w świecie jutra trzeba być proaktywnym dorosłym, który zgłębia informacje, poszukuje, który zna trendy i kierunki zmian społecznych. Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie na czas przygotować nasze dzieci do przyszłości i wyposażyć je w kompetencje potrzebne w zmieniającym się świecie.

Zadaniem edukatorów jest, moim zdaniem, rozbudzanie w rodzicach tej ciekawości i chęci zrozumienia jak działa i zmienia się rzeczywistość. Dużo mówi się o edukacji uczniów, ale w tym procesie nierzadko pomija się rodziców. Czyni się ich odpowiedzialnymi za rozwój, ale nie daje narzędzi do tego, by zrozumieli, poznali te zmiany i potrafili prowadzić swoje dzieci ku przyszłości.

Jo Jurga, @jojurga

Boimy się zmian i jest to naturalne. W procesie edukacji i socjalizacji nikt nas nie uczy elastyczności poznawczej, nie proponuje nam zmieniania miejsca w klasie, nie zachęca do prowadzenia własnych obserwacji i zadawania pytań. Nasza kreatywność z każdym rokiem chodzenia do szkoły spada, a nie rośnie. Wszystkie te czynniki powodują, że przyszłość, z roku na rok coraz bardziej namacalnie i doświadczalnie niepewna (nieznana), rodzi w nas lęk.

Chcąc zapewnić swoim pociechom bezpieczeństwo i stabilność, unikamy (często podświadomie) mierzenia się z pytaniami o bliższe i dalsze „jutro”. Często naszą jedyną „wycieczką” w przyszłość jest oglądanie lub czytanie science-fiction, gdzie bardziej interesują nas same losy bohaterów niż prezentowane scenariusze przyszłości, a to właśnie film czy literatura mogą być świetnym ćwiczeniem intelektualnym na rozmowę o tym, jak może wyglądać nasza starość i dorosłość naszych dzieci.

Przyszłość nigdy nie była pewna ani znana, choć prawdą jest, że kiedyś czas płynął wolniej. Tak jak przez całe nasze życie wstajemy i codziennie witamy się z „jutrem” i naturalnie wchodzimy w przyszłość, tak nasi potomkowie będą w niej żyć. I tak ani planeta, ani ludzkość nie są w dobrej kondycji, ale to uczenie akceptacji w kontekście nieustającej zmiany, ciekawość, kreatywność i szukanie rozwiązań poza utartymi schematami mogą spowodować, że wychowywani przez nas najmłodsi zrobią nam dobrą starość. Umówmy się, to oni wówczas będą kreować rzeczywistość. 

Agata Przygodzka, @przygotka

Patrzę na czas z moimi dziećmi przez pryzmat tego co ten czas im daje, co wnosi do tego jakimi będą ludźmi. Czas można spędzać w przeróżny sposób. Można zawozić dzieci na zajęcia albo edukować je samemu. Można np uczyć je jazdy na nartach samemu lub zlecić to instruktorowi. Cokolwiek wybierzecie dla mnie najważniejsze jest wspieranie dziecka i towarzyszenie mu nie tylko w tym czasie ale również w emocjach związanych z tym co przeżywa, zapewnienie mu swobodnej przestrzeni na to co czuje, na wyrażanie swojego zdania.

„Wolne dzieci wyrastają na wolnych, silnych i niezależnych dorosłych“, a ja chce żeby moje dzieci w przyszłości miały poczucie własnej wartości i wewnętrznej siły. To mogę im dać teraz. Patrzę na każdy nasz dzień jak na prezent jaki daje im na przyszłość.

Dominika Lenkowska-Piechocka, @whowillsavetheplanet

Przede wszystkim jestem matką i chcę chronić moje dzieci. Nie mam zamiaru więc budować u tych maluchów katastroficznej wizji przyszłości. Nie potrzebują tej traumy i stanów lękowych, które zaliczyłam ja i wiele innych osób z zajawką ekoaktywisty i przestraszonych perspektywą galopujących zmian klimatycznych. Moim celem jest natomiast zbudowanie w nich więzi z naturą, pokazanie jak niesamowity jest świat i że my, ludzie, jesteśmy elementem większej całości. Ekosystemu, o który musimy wspólnie dbać, jeśli ma nam dalej służyć.

[Fragment artykułu Jak wprowadzać dziecko w świat ekologii i zmian środowiska naturalnego]

Hanna Dzióbek, @ecoedu.kids

Dzieci uwielbiają marzyć o zawodach, które będą wykonywać. Obserwują dorosłych i często już w przedszkolu bardzo pragną dorosłości. Marzenia dzieci się zmieniają. Nadal jeszcze chcą zostać policjantami, strażakami, modelkami, astronautkami czy lekarkami weterynarii, ale równie często mówią o budowie robotów, byciu budowniczym na innej planecie czy odkryciu robaków, które jedzą plastik. Młodzi ludzie szybko reagują na zmieniającą się rzeczywistość.

Jestem nauczycielką w przedszkolu. Moja praca to misja, nie polega jedynie na przekazywaniu informacji. Mam świadomość, że jestem autorytetem dla dzieci, a to wielka odpowiedzialność. Jako pasjonatka natury i ekologii codziennie myślę o ich przyszłości i nie ukrywam, że się jej obawiam. Jako nauczycielka staram się wspierać ich pasje i talenty, rozbudzać kreatywność i, co trudne, być mentorką, a nie osobą, która daje gotowe rozwiązania.

Mam wrażenie, że w polskiej edukacji brakuje przestrzeni na rozwój tak potrzebnych kompetencji przyszłości: pomysłowości, analitycznego i krytycznego myślenia, rozwiązywania problemów, umiejętności korzystania z technologii, czy bycia przywódcą, osobą, która potrafi współpracować. Uwielbiam dawać dzieciom zadania, które rozbudzają ich pomysłowość i obserwować ich kreatywne rozwiązania problemu.

Kiedy jesteśmy w naturze nie daję im gotowych rozwiązań. Sprawiam, że stają się budowniczymi, nie znając zasad fizyki. Chętnie rozwiązują zagadki dotyczące leśnych zwierząt rozwijając umiejętność logicznego myślenia. Sprzątają okolicę przedszkola i pobliski las będąc odpowiedzialnymi społecznie ludźmi. Marzę o szkoleniach dla rodziców i nauczycieli, które ułatwiłyby im przygotowanie dzieci do życia w przyszłości, która zmienia się w zawrotnym tempie.

Magda Pietruszewska, @magda_i_sasanki 

Z dużą pokorą i dystansem podchodzę do tego zagadnienia. Nie przewidzę wszystkich możliwych scenariuszy i nie starczy mi zasobów (a może i też wyobraźni), by przygotować dzieci na każdy z nich. Myśląc zarówno o przyszłości, jak i teraźniejszości starszej córki wybraliśmy alternatywny model nauczania, bo zależy nam na takich wartościach jak zaangażowanie inicjatywa, samodzielność, krytyczne myślenie, samoświadomość i umiejętności związane z samoregulacją.

Ważny jest dla nas również częsty kontakt z przyrodą – wierzę, ze w naukach ścisłych potrzebne jest doświadczenie. Chcemy, by w coraz bardziej technologicznie zaawansowanej rzeczywistości nasze dzieci umiały odnajdywać się w naturalnym świecie. Chcemy, żeby rozwijały, jak to określa Richard Louv, „mózg hybrydowy”, który oznacza cyfrową sprawność przy jednoczesnym poznawania świata materialnego w sposób wielozmysłowy.

Marta Szperlich-Kosmala, @boska_nioska

Ewolucja faworyzuje konformistów. Sukces rozrodczy sprzyja “średniakom”. Jaki zatem sens w przekazywaniu dzieciom wartości nieposłuszeństwa? Tym bardziej obywatelskiego?! Nieposłuszeństwo obywatelskie dla mnie to celowe naruszenie prawa, z którym się nie zgadzam: pod warunkiem, że robię to dla dobra wspólnego, a nie dla własnych korzyści oraz nie wymiguję się od odpowiedzialności. Gdy zabieram moje dzieci z procami i bombami nasiennymi „w teren to jest to nielegalne, ale pożyteczne. Gdybym kiedykolwiek została schwytana, zapłaciłabym mandat. Upatruję w tym podejściu do rodzicielstwa, które bardziej jest efektem własnej postawy niż celem samym w sobie, trzy tryby.

Po pierwsze, obywatelskie nieposłuszeństwo stanowi dla mnie i mojego męża modus operandi funkcjonowania w świecie, którego fundamenty nie są wyłącznie sprawiedliwe. Niesprawiedliwe prawa istnieją. Thoreau pytał : „Czy powinniśmy zadowolić się ich przestrzeganiem, czy raczej podjąć wysiłek ich zmiany?” Zadaję to pytanie naszym dzieciom w wielu sytuacjach na różne sposoby.

Wiąże się z tym kwestionowanie autorytetów. Jest to postawa bardzo obecna w naszym domu. Nie chodzi o bezmyślny bunt. Esencją słowa „kwestionować” jest zadawanie pytań. Przydatna do tego okazuje się metoda 5WHY: za pomocą pytania “dlaczego?” zdejmujemy skórkę z oklepanego frazesu, jakby był cebulą. Pani w szkole nie zawsze ma rację. Rodzice nie zawsze mają rację. Pytaj, wątp, podważaj, sprawdzaj. Idealizacja ma działanie konserwujące.
.
Pozostaje kwestia odpowiedzialności i wolności. Myślę, że są to dwie wartości, na które trzeba zwracać uwagę „wychowując do obywatelskiego nieposłuszeństwa”. Jeśli będziemy o nich myśleć na serio: nie migać się od odpowiedzialności i mieć świadomość, że moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się drugi człowiek, to obywatelskie nieposłuszeństwo będzie miało charakter emancypacyjny, czyli zwróci nam podmiotowość, którą w życiu tracimy w różnych okolicznościach.

Badanie Pew Research Center z 2022 pokazało, że aż 68% Polek i Polaków uważa nieposłuszeństwo obywatelskie za wartość demokracji, ale jedynie 33% za taką uznaje branie pod uwagę dobra innych. Niestety, to nieporozumienie ma kontekst historyczny, ale jesteśmy rodzicami dzieci, które dzięki nam mogą być podmiotem gry o tę zmianę. Nie zawsze jest to łatwe. Jeśli chcemy wychować wewnątrzsterownych dorosłych, to nie oczekujmy, że będą posłusznymi dziećmi 😉 Bywa, że ta autonomia pojawia się wcześniej niż w osławionym „buncie dwulatka” (który istnieje tylko w naszych głowach jako niezgoda na dziecięce “nie”). A to oznacza niezgodę, negowanie, stawanie na swoim, a stopniowo negocjacje, argumentacje, deliberację…

Z mojego doświadczenia wynika, że dobrze się do tego niełatwego procesu przygotować, zadając sobie pytanie “Co mi robi <nie> mojego dziecka? Dlaczego tak reaguję?” Może się okazać, że „bunt dwulatka będzie miał swoje źródło w naszej własnej nadmiernej spolegliwości wobec świata i narzucanych nam reguł…

Ańa Komorowska, @niespieszne

Jak rozmawiać z dziećmi o przyszłości? Przede wszystkim szczerze, ale też z uwzględnieniem możliwości poznawczych i wrażliwości swoich dzieci. Z jednej strony zachęcam do tego, aby nie lukrować rzeczywistości. Żeby nie ukrywać przed dziećmi, jaka jest sytuacja. Z drugiej strony bliska jest mi koncepcja radical hope. Zdecydowanie bardziej wolę się skupiać na szukaniu rozwiązań lub na działaniu. I taką formułę ma książka Rośliny i grzyby ratują świat. Rzetelne informacje posypane szczyptą nadziei. A może i całą garścią.

Cykl Wychowując do przyszłości towarzyszył premierze książki Rośliny i grzyby ratują świat.