Miasto inkluzywne. Rozmowa z Magdaleną Milert (Pieing)

Miasto inkluzywne — przeznaczone dla wszystkich, takie, w którym każdy ma prawo w pełni korzystać z jego możliwości. Rozmowa z Magdaleną Milert, autorką blogu Pieing.

Autorka: Daria Panek-Płókarz | Poznańska Spacerówka

Miasto inkluzywne, przyjazne dla pieszych
zdj. Kaique Rocha

Czytanie o architekturze i gospodarce przestrzennej wcale nie musi być nudne, szczególnie wtedy, gdy merytoryczne treści przeplatane są memami. Magdalena Milert* na co dzień opowiada o tym, jak powinno wyglądać dobre miasto, co należy robić, aby takim się stało i o jego wpływie na nas, mieszkańców.

Miejska przestrzeń dla wszystkich

Daria Panek-Płókarz: Jak według Ciebie powinna wyglądać miejska przestrzeń, aby uwzględniała również potrzeby rodziców i samych dzieci? Zarówno mniejszych, jak i starszych?
Magdalena Milert: Mówimy tu o projektowaniu uniwersalnym, dzięki któremu projektujemy pod tzw. wrażliwe grupy społeczne. W takich przestrzeniach nie ma barier architektonicznych, niweluje się to, co wyklucza. Jeśli zaprojektujemy pod najbardziej potrzebujących i wykluczanych, każdy będzie się czuł dobrze.

D.P.P.: Dlaczego stan faktyczny często odbiega od przedstawionego powyżej?
M.M.: W projektowaniu skupiamy się na tworzeniu przestrzeni odgórnie, bez ludzkiej skali. Projektujemy kanały komunikacyjne, strumienie ruchu (i to głównie te pod samochód), a nie pod człowieka, który porusza się pieszo. Mamy wobec tego inne priorytety – ulice muszą mieć skrajne promienie skrętu (projektowanie dróg, skrzyżowań jest obwarowane prawnie). Nie ma jednak normatywów i przepisów odnośnie pieszych. Zwykło się mawiać: „Piesi sobie zawsze poradzą”. A tymczasem jest dokładnie odwrotnie, to piesi sobie najczęściej nie radzą, są wykluczeni. To wszyscy ci, którzy chodzą, mają najwięcej barier przestrzennych do pokonania – schody, krawężniki, ale i brak chodników, zagrodzone ciągi komunikacyjne.

Co możemy z tym zrobić?

D.P.P.: Jakie działania można podejmować w mikro i makroskali, aby to zmienić?
M.M.: Walka z wykluczeniem przestrzennym nie jest prosta, jednak coraz częściej udaje się ją wygrywać. Możemy wdrażać tu idee miasta 20-minutowego, na poczet którego tworzy się bardziej przyjazne dla pieszych przestrzenie, możemy zgłaszać konkretnym instytucjom, że ich rozwiązania, takie jak schody bez pochylni, są wykluczające. Możemy też mówić o potrzebie tworzenia dobrej nowej zabudowy, zwłaszcza w kontekście rozlewania się przedmieść, gdzie jedynym środkiem komunikacji jest samochód. Tu dobrze jest konsultować plany miejscowe, wnioskować do gminy o logiczną strukturę przestrzeni.

Miasto a przedmieścia

D.P.P.: Jak na potrzeby rodzin odpowiada miasto, a jak przedmieścia? Dlaczego tak wiele osób decyduje się na wyprowadzkę? Czym należy się kierować przy wyborze miejsca do mieszkania?
M.M.: Miejsce zamieszkania nie ogranicza się tylko do ścian. Mówi się o tym, że kupując mieszkanie, kupujemy też całą jego okolicę, ta ma być więc przedłużeniem naszego salonu. To ważne w codziennym życiu, bo chociaż wyobrażamy sobie często nas pijących kawę na tarasie, prawda jest taka, że klimat w Polsce pozwala na takie momenty przez mniej niż pół roku. Inna sprawa, że dużych mieszkań na rynku nieruchomości jest coraz mniej, a te, które znajdziemy są po prostu niebotycznie drogie. Wobec tego rodziny wypychane są pod miasto, gdzie znajdują odpowiednio duże i przystępne cenowo mieszkania.
Miejsce zamieszkania jest obwarowane naszą codziennością, tym co i gdzie robimy. Jeśli mamy dwójkę dzieci, które trzeba zawieźć do szkoły i na zajęcia pozalekcyjne, bo wszystkie miejsca zajęć są daleko od naszego domu, stajemy się taksówkarzami. Nasz plan dnia zaczyna wyglądać tak, że wstajemy o 6:00, a wracamy do domu o 21:00, kładziemy się o 23:00, bez chwili dla siebie. To odbiega od tej naszej sielskości, prawda?
Dlatego właśnie najlepiej opracować sobie strategię działania „na co dzień” i pod nasz harmonogram dnia codziennego wybierać mieszkanie. Co robię? Gdzie bywam? To da dobre wskazówki, co do tego, gdzie chcemy mieszkać.

Architektura szkół i przedszkoli

D.P.P.: Dzieci spędzają wiele godzin w szkołach, przedszkolach. Jak powinny wyglądać te placówki, aby wspierały ich rozwój? Aby dzieci po prostu dobrze się tam czuły? Co można zrobić już dziś, bez generowania ogromnych kosztów?
M.M.: Szkoła to miejsce, gdzie dzieci spędzają masę czasu. Dobrze by było odpowiednio zaprojektowane. Dzieci są użytkownikami tych przestrzeni tak samo, jak my naszych miejsc pracy. Warto więc, by pewne elementy stymulowały, a niektóre uspokajały. Klasy powinny być wobec tego odpowiednio oświetlone, ściany nie w kolorach, które aż zdają się świecić w ciemności, a meble wygodne, także dla leworęcznych. Korytarze wygłuszone akustycznie i dające także możliwość odpoczynku, na przykład siadania. Współczesne podejście projektowe mówi o tym, że powinny być to przestrzenie różnych
aktywności – tych, gdzie możemy pobiegać, ale też odpocząć. Najprostszą metodą jest zapytać dzieci, czego im brakuje albo co im przeszkadza. Może się okazać, że wcale nie trzeba burzyć szkoły i stawiać jej na nowo, żeby powstało coś fajnego (śmiech).

Miasto inkluzywne — przeznaczone dla wszystkich, takie, w którym każdy ma prawo w pełni korzystać z jego społecznych, ekonomicznych oraz politycznych możliwości. Terminy pokrewne: miasto empatyczne, równościowe, niewykluczające.

* Magdalena Milert — architektka, urbanistka. Na blogu Pieing i profilu @pieing pisze o tym, jak się robi miasto, czym jest miasto feministyczne, równościowe, inkluzywne. Wywiad ukazał się oryginalnie w książce Darii Panek-Płókarz Żyj lokalnie. Dlaczego warto mieszkać z rodziną w mieście.