— A dlaczego od razu posuwać się do morderstwa? Nie ma innej drogi? Czemu nie podasz
jej do sądu?
— Żartujesz? Jaki sędzia w Tym Świecie uzna ją za winną?
Stań się najlepszą wersją siebie.
Sky is the limit.
Jesteś kowalem własnego losu.
Wszystko zależy od Ciebie.
Ogarnij się.
To wszystko kwestia organizacji.
Jak często słyszymy takie hasła, które mają nas zmotywować, zachęcić do kolejnego wysiłku, do postawienia jeszcze jednego kroku? Bo przecież, jeśli nie idziesz na przód, to się cofasz. A brak rozwoju, to powolne samobójstwo.
Tak, żyjemy w świecie, w którym ambicja jest uznawana za nadrzędną wartość. Liczy się tylko człowiek sukcesu, a sukces osiąga się ciężką pracą i wyrzeczeniami. I ciągłym parciem do przodu. Hustle, hustle, hustle. A po co to wszystko? Internet wyjaśnia świat, a tę kwestię wyjaśni nam strona sciaga.pl:
Powinniśmy być ambitni, bo to pomaga nam się rozwijać, być aktywnym, ciekawym świata,
zdobywać coraz to nowe umiejętności, a w przyszłości dobrą pracę i uznanie przełożonych .
I wszystko jasne, prawda? Tylko, że dla mnie ciekawość i ambicja nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. „Ciekawe, co się wydarzy” jest przeciwieństwem „Mam plan i wszystko musi być zrealizowane zgodnie z nim!”. Autokrytyka („Nie robisz tego wystarczająco dobrze”) czy poczucie winy („Nie jesteś wystarczająco dobrą mamą”) nie są dobrym fundamentem samorozwoju. A bycie ciągle zapracowanym to nie to samo, co bycie aktywnym. W strachu i lęku przed samym sobą (tą gorszą wersją siebie) niczego się nie nauczysz, nie zdobędziesz nowych umiejętności.
Chyba, że celem Twojego życia jest uznanie przełożonych… W takim wypadku lepiej wyrzuć
tę książkę i wracaj do pracy.